O sobie

Moje zainteresowanie astronomią rozpoczęło się już w szkole podstawowej. Rozpoznawania gwiazdozbiorów uczyłem się z książki Janusza Pagaczewskiego "Przewodnik po niebie gwiaździstym" (Warszawa, PZWS, 1954), wypożyczonej ze szkolnej biblioteki. Później przyszły bardziej zaawansowane lektury o tematyce astronomicznej, ale tę pierwszą zawsze darzyłem wielkim sentymentem. W tamtych czasach duży wpływ na rozwój mojego zainteresowania miało poznanie pewnej szczególnej osoby. Miałem zaszczyt i przyjemność gościć kilka razy w Szczecinku, u Pana Adama Giedrysa. Był to najsłyniejszy polski astronom amator, znany w kraju i za granicą. Postać legendarna - na podstawie jego biografii nakręcono film fabularny "Planeta krawiec" w reżyserii Jerzego Domaradzkiego. Podczas rozmowy z Panem Adamem opowiedziałem mu jak zaczynałem, a on w pewnym momencie wstał, odszedł, a za chwilę wrócił z książką J. Pagaczewskiego w ręku i mi ją podarował. Do dziś przechowuję tę książeczkę jak relikwię, szczególnie że na pierwszej stronie jest osobista pieczątka Pana Adama Giedrysa.


Przez ponad 30 lat aktywnego uprawiania tego hobby zajmowały mnie obserwacje wizualne. W latach 80-tych zdobycie sprzętu obserwacyjnego było poza zasięgiem młodych astroamatorów. Dlatego swój pierwszy teleskop (refraktor) musiałem zbudować samodzielnie, z prostych soczewek zamówionych u lokalnego optyka. Tym niedoskonałym sprzętem obserwowałem wiele ciekawych obiektów. Jednym z nich była słynna kometa Halleya - w 1986 roku. Po ukończeniu studiów na Politechnice Szczecińskiej kontynuowałem prowadzenie obserwacji. Były to lata 90-te. Zmiany ustrojowe w naszym kraju spowodowały, że dostęp do różnego sprzętu optycznego stawał się łatwiejszy. Przeszedłem etapy "żółtych teleskopów", lepszych i gorszych lornetek, reflektora na montażu dobsona i mojego pierwszego montażu paralaktycznego - EQ5.


W pewnym momencie zacząłem w ramach astronomicznego hobby szukać czegoś więcej, nowego wyzwania. Celu, który byłby trudny, ambitny, ale z choćby minimalną szansą na jego osiągnięcie. Kilka lat wcześniej przeprowadziłem się ze Szczecina na wieś. Miałem już zatem niezłe miejsce na zbudowanie własnego obserwatorium, z dala od świateł miejskich. Postęp technologiczny sprawił, że taniejące i coraz lepsze cyfrowe aparaty fotograficzne (a później kamery CCD) stawały się dostępne dla przeciętnego amatora. Dostrzegałem więc masową "migrację zainteresowań" astroamatorów w kierunku tzw. astrofotografii artystycznej (estetycznej). Do nich dołączały też osoby, które początkowo zajmowały się wyłącznie tradycyjną fotografią, a w pewnym momencie zapragnęły fotografować niebo. Dzisiaj jest to zapewne główny nurt w astronomii amatorskiej. Podziwiam i doceniam ich osiągnięcia, ale nigdy nie zainteresowała mnie jednak ta forma aktywności. Astrofotografia - tak, ale jako środek, narzędzie do osiągania innych celów, a nie cel sam w sobie. W odróżnieniu od artystycznej tę praktyczną astrofotografię nazywam astrofotografią użytkową. Rozważałem więc zajęcie się obserwacjami, rejestrowaniem i fotometrią gwiazd zmiennych. Zawsze jednak najbardziej fascynowały mnie obiekty odległe - galaktyki. Dlatego też zainteresowałem się poszukiwaniem i rejestrowaniem gwiazd supernowych wybuchających w innych galaktykach. Pewnego dnia trafiłem na informację, że z obserwatorium zlokalizowanego na terenie Polski nie odkryto jeszcze nigdy gwiazdy supernowej. Polscy astronomowie odkrywali już supernowe, ale w obserwatoriach poza granicami kraju. Odkryć supernową, pierwszą w Polsce - TO JEST TO ! - pomyślałem. Trzeba to zrobić !







<< HOME